Brownie. (Tylko dla dorosłych).

No i dobiegł końca mój staż z pediatrii. Ne tę okoliczność upiekłam Brownie dla mojej cudownej Pani doktor. Brownie vel Niger jak ja to mówię:) Włożyłam w to dużo ciepła i serca. Jak we wszystko co robię... W mieszkaniu unosi się zapach czekolady... Teraz na pewno żaden mężczyzna nie chciałby stąd wyjść:)

Scena I: oddzielanie żółtek od białek- z gracją i z elegancją, żadne jajko nie spadło

Scena II: rozpuszczanie tabliczek czekolady w garnuszku na małym ogniu i tu właśnie zaczęła się moja faza głowowa wydzielania żołądkowego, ślinotok!!!!!:)

Scena III: ubijanie piany czyli to co kobiety potrafią najlepiej :)- nie wszystkie rzecz jasna! Naprzemiennie, z chwilami odpoczynku na zmianę dłoni, nieustannie kontrolując konsystencję.... Na karku gromadzą się kropelki potu, bezwarunkowo oblizuję i  przygryzam  usta coraz mocniej szarpiąc za trzepaczkę... Czuję, że mam delikatnie poplamiony dekolt. Temperatura rośnie-nastawiam piekarnik na 180C

Scena IV: mieszamy wszystkie składniki.... I tu zaczyna się prawdziwa orgia: wszystkie płyny ściekają mi po dłoni, miedzy palcami, ciepłe, delikatne, prowokujące do zlizania mokrym językiem- nie mogłam się oprzeć! Uległam!

Scena V: Padnięta... Wpatruję się w piekarnik i czekam aż skórka będzie chrupka i przyrumieniona.





Zapraszam na Grzegórzki. Czynne całą dobę.